Zamożność po polsku wg Deutsche Bank
Od 10 do 19 tys. zł netto – tyle zdaniem Polaków powinna zarabiać
osoba, którą można już uznać za zamożną. W porównaniu z innymi
europejskimi krajami, w Polsce takich osób wciąż jest stosunkowo
niewiele. Biorąc jednak pod uwagę, że nasze społeczeństwo stopniowo się
bogaci, można liczyć, że z każdym rokiem grono to będzie rosło.
Wyznacznikiem zamożności są przede wszystkim zgromadzony lub
odziedziczony majątek oraz wysokie, stałe zarobki. O jakich kwotach
mowa? Światło na tę kwestię rzucają niektóre badania, analizujące
sytuację finansową osób dobrze sytuowanych. Według autorów cyklicznego
raportu KPMG, zamożny Polak to taki, którego miesięczny dochód brutto
jest wyższy od 7,1 tys. zł. To oznacza, że co miesiąc na jego konto
powinno wpływać minimum 5 tys. zł. Jak szacują autorzy raportu, w
minionym roku po raz pierwszy w Polsce liczba takich osób przekroczyła
milion. Deutsche Bank postanowił sprawdzić, jak to widzą sami Polacy – z
uwzględnieniem opinii tych, którzy sami mogą za osoby zamożne uchodzić.
Kowalski jako zamożny
Najnowsze badanie Deutsche Bank pokazało, że w ocenie 39 proc.
respondentów, zamożny to ten, którego konto zasila co miesiąc kwota od
10 do 19 tys. zł netto. Co ciekawe, co czwarty jest zdania, że aby
uchodzić za dobrze sytuowanego, wystarczy miesięczny dochód w wysokości
od 5 do 10 tys. zł na rękę. – W opinii znacznej części społeczeństwa
osoba zamożna powinna zarabiać co najmniej trzy do pięciu razy więcej
niż średnia krajowa – mówi Monika Szlosek, Dyrektor Bankowości
Detalicznej i Inwestycyjnej, Deutsche Bank. – Te kwoty z biegiem czasu z
pewnością będą się zwiększać, szczególnie teraz, kiedy presja płacowa
jest coraz bardziej odczuwalna w wielu firmach. Równocześnie badanie
pokazało, że wciąż jeszcze jesteśmy społeczeństwem na dorobku –
podkreśla.
Faktycznie, liczba Polaków o wysokich dochodach nadal jest niewielka,
jeśli porównamy ją z innymi krajami europejskimi. Przykładowo w
Niemczech średnie wynagrodzenie wynosi 3,9 tys. euro brutto. W Polsce
jest to kwota, która – jak pokazały wyniki badania – pozwala już
zaliczać się do kategorii zamożnych.
– Warto zauważyć, że dochody przekładają się na wartość majątku
gospodarstw domowych. W Polsce majątek netto jest nierównomiernie
rozłożony w populacji gospodarstw domowych, a jego silną koncentrację
obserwujemy w zbiorowości gospodarstw najbardziej majętnych. 10 proc.
tych najbardziej zasobnych posiada około 41 proc. całkowitego majątku
netto gospodarstw domowych, podczas gdy majątek 20 proc. najmniej
zasobnych to jedynie niewielka część (1 proc.) majątku wszystkich
gospodarstw domowych. To tłumaczy zróżnicowane podejście do poziomów
stanowiących o wyobrażeniu zamożności, szczególnie że nasi badani to
także osoby o ponadprzeciętnych dochodach – ocenia prof. Małgorzata
Bombol, ze Szkoły Głównej Handlowej, ekspert Deutsche Bank.
Zamożny o sobie
Deutsche Bank przyjrzał się również dokładniej osobom dobrze sytuowanym,
o dochodach przekraczających 7 tys. zł netto miesięcznie. Wynik badania
może być zaskakujący. W ich przypadku opinie nie różnią się za bardzo
od tych, wyrażonych przez ogół społeczeństwa. Także ich zdaniem zarobki
zamożnego mieszczą się w granicach 10 a 19 tys. zł. Takiej odpowiedzi
udzieliło 41 proc. badanych.
– Mimo tego podobieństwa, widać wyraźnie, że im wyższy dochód, tym
większa skłonność do przesuwania w górę granicy, od której postrzegamy
zamożność – ocenia Monika Szlosek, Dyrektor Bankowości Detalicznej i
Inwestycyjnej, Deutsche Bank. – Osoby o ponadprzeciętnych zarobkach
częściej podawały wyższy przedział kwot. Prawie co czwarty wskazywał na
kwoty między 20 a 49 tys. zł, podczas gdy wśród ogółu takich odpowiedzi
udzieliło blisko 15 proc. – wyjaśnia Monika Szlosek.
Osoby zamożne, mając możliwość odkładania większych nadwyżek
finansowych, chętniej budują kapitał na przyszłość. I choć w swoich
decyzjach finansowych są podobni do ogółu społeczeństwa i często
wybierają proste i bezpieczne rozwiązania, to jednak chętniej inwestują.
Jak pokazują dane NBP, swój majątek netto Polacy lokują głównie na
depozytach bankowych. Zgromadzili na nich 738 mld zł. Kwota, jaką
przeznaczyli na produkty inwestycyjne, wyniosła 528 mld zł.
– Alternatywą dla niskiego oprocentowania depozytów są fundusze
inwestycyjne, które dają szansę na wyższy zysk. To elastyczne
rozwiązania o różnorodnym stopniu ryzyka i potencjalnej stopie zwrotu.
Udziały w nich można spieniężyć w dowolnym momencie, nie tracąc prawa do
wypracowanego zysku – wyjaśnia Monika Szlosek. – Warto z nich korzystać
długoterminowo, dzięki czemu nawet jeśli wartość jednostek w danym
momencie spada, to w dłuższej perspektywie mogą one wypracować
atrakcyjny zysk. Aby zminimalizować ryzyko inwestycji, dobrze kierować
się zasadą dywersyfikacji portfela, czyli lokować swoje pieniądze
równocześnie w różne aktywa, np. fundusze inwestycyjne, akcje czy
obligacje.
Jak pokazują najnowsze dane, Polacy przekonują się do inwestowania w
fundusze. W ciągu całego 2017 r. liczba osób lokujących swoje pieniądze w
rozwiązania krajowych TFI zwiększyła się o 150 tys. To największy
wzrost w ujęciu rocznym od ponad dekady. Alternatywą dla funduszy są
inwestycje w akcje na giełdzie. Ci, którzy posiadają większy kapitał,
mogą wybrać obligacje korporacyjne. Ze względu na niskie stopy
procentowe, Polacy chętniej też kierują swoje kroki na rynek
nieruchomości. Zwrot z inwestycji w lokale waha się średnio od 4 do 6
proc. zysku.
Im więcej zarabiamy, tym częściej też chcemy się zabezpieczyć finansowo z
myślą o emeryturze. Oszczędzanie na ten cel powinno być szczególnie
ważne dla zamożnych, którzy prowadzą własną działalność. Są oni jedną z
grup zagrożonych gwałtownym pogorszeniem się standardu życia po
zakończeniu aktywności zawodowej. Na rynku jest dostępnych wiele
rozwiązań przeznaczonych do długoterminowego oszczędzania. Jedno z nich
to instrumenty oferowane w ramach III filaru – IKE i IKZE, które mogą
mieć formę przykładowo długoterminowych lokat, funduszy inwestycyjnych
czy rachunków maklerskich. Wiążą się one z dodatkowymi przywilejami
podatkowymi. Mimo korzyści, Polacy rzadko sięgają po te narzędzia. Na
koniec minionego roku IKE miało zaledwie 5,8 proc. liczby osób
pracujących, IKZE jeszcze mniej, bo tylko 4,2 proc.
Niezależnie od tego, czy oszczędzamy w ramach III filaru, czy poza nim,
kluczowym kryterium powinno być zorientowanie się na długofalowe
odkładanie nadwyżek. Do tego celu można wykorzystać m.in. plany
regularnego oszczędzania, w przypadku których odkładamy określoną kwotę w
dłuższej perspektywie, a po zakończeniu aktywności zawodowej możemy
wypłacić całość odłożonego kapitału wraz z odsetkami.
źróło: Detusche Bank, PRNews.pl